"The sun will rise a thousand times..."
Ciemność. Cisza. Spokój. Słony smak łez. Mokra poduszka. Brak jakiejkolwiek nadzieji na podjęcie walki o jutro. Nicość. Jak niewiele trzeba, aby skończyć człowieka psychicznie.Zaraz, dlaczego płaczę? Ah, tak, przez tatę. Gdy zaczynam płakać to nie myślę, z jakiego powodu płaczę. Wtedy wszystkie złe emocje ulatują, daję im upust, wolność. Wszystkie smutki wychodzą na światło dzienne. Pokazują się. Pokazują mi, że nie ważne, jak bardzo będę się starała je ukryć, one ciągle będą. Przejmują nade mną kontrolę. Pokonują mnie. Staję się bezsilna. W głowie pustka. Myśli wyleciały. Nie przejmuję się niczym. Wiem tylko, że już nie mam siły i odwagi. Przegrałam. Chwilowo mnie nie ma.
Nadchodzi noc. Lubię noc. Moja wyobraźnia zaczyna walczyć z marzeniami. Taka bezkrwawa bitwa. Bez ciężko rannych ofiar. Jedyną ofiarą jestem wtedy ja. Sama. Pozostają blizny po uczuciach i ślady po myślach. Na duszy i na sercu. Niewyleczalne. Już zawsze pozostaną. Niewybaczalne? Czy można wybaczać? A czy można drugi raz zapalić tą samą zapałkę? Myśli wracają. Przychodzą w zbyt szybkim tempie. Ale mam czas myśleć. Mam czas.
Upadki są potrzebne. To tak, jakby ktoś rzucił ci błoto w oczy. Nic nie widzisz, ale gdy przetrzesz oczy, widzisz jeszcze lepiej. Gdyby nie upadki, popełnialibyśmy ciągle te same błędy. I popełniamy. Nie wynosimy z nich żadnych nauczek na przyszłość. Jakże nieidealną istotą jest człowiek.
Potem przychodzi poranek. Po przemyśleniach wraca chęć do walki. Walki o siebie. Wraca mała nadzieja. To od ciebie zależy, czy nadzieja urośnie. To twoja decyzja.
Ale co to? Mija kolejny dzień, kolejna noc, ludzie nadal ranią, myśli powracają, kolejne upadki, kolejne wzloty, nowe nadzieje, nowe blizny, kolejne bolące wspomnienia... Dlaczego?
"Hello Darkness, I am home"
_______________________________
Hymns for the lonely, wretched, and forgotten
The feeling in our hearts won’t ever fade away
Obudzilam się z metalicznym posmakiem w ustach. Nagle do głowy uderzyły wspomnienia wczorajszego wieczoru. Dlaczego tak gwałtownie zareagowałam? Nie umiem panować nad emocjami. Nigdy nie umiałam. Nawet nie wiedziałam, o co chodziło mojemu tacie. Och kilku lat tata mówił, że pewnego dnia przekaże mi informację, która odmieni moje życie na zawsze. Ale nie myślałam, że to już teraz! Ja nie jestem jeszcze na to gotowa, prawdę mówiąc to jestem dojrzalsza od osób w moim wieku, ale w mojej głowie ciągle rosną kwiatki i hasają jednorożce. Cóż, takie życie. Nie jestem gotowa na zmiany. Jestem dzieckiem!Mogłam odebrać to spokojniej. Przecież tata na pewno nie zrujnowałby mi życia jakąś tam informacją... Ale jaką? Dlaczego miała odmienić moje życie?Zeszłam na dół. Taty oczywiście nie było. Pojechał do pracy, do swojej kancelarii. Zapowiadał się kolejny nudny, wakacyjny dzień. Jak każdy. Ogarnę się, zjem śniadanie, włączę komputer, zrobię coś do zjedzenia, pooglądam telewizję, posłucham muzyki, poptrzę na ludzi przez okno, wróci tata, zrobię kolację, pooglądam jakiś film, popiszę sms-y, zasnę. I tak w kółko.
Odważyłam się przerwac tę monotonię i wyjść z domu. To dopiero postęp. Wzięłam słuchawki, bluzę i zamknęłam drzwi na klucz.
Spacerowałam ulicami Los Angeles, zdawałoby się, że nic innego nie istnieje. Słońce grzało, ale nie tak mocno jak zwykle. Przeważnie o tej porze było ok. 30°. Dziwne... Był ruch na ulicach, ale mniejszy, niż na codzień. A przeważnie musiałam stać na przejściu aż 15 minut. Dziwne... Czas leciał wolniej. A zawsze ani sie obejrzałam, umykała godzina za godziną. Dziwne...
Zapatrzyłam się na jeden z domów przy ulicy. Był dość ładny. Ściany jasnożółte, ciemniejszy dach, wypielęgnowany ogród, duży basen i jacuzzi...
- Ała! Uważaj jak chodzisz! - mój głos rozległ się prawdopodobnie po całej dzielnicy.
- Przepraszam, nie chciałem, naprawdę - nieznajomy podał mi rękę, bym mogła wstać. Można było zauważyć, że był kilka lat starszy ode mnie. Czarne włosy. Niebieskie oczy. Wysoki i szczupły, niemalże wyglądał jak anorektyk. Miał na sobie czarne spodnie, trampki i koszulkę z Nirvany. Zauważyłam, że miał kolczyka w wardze. Ślicznie się uśmiechał... Cholera! River! Ogarnij się! Chyba nie chcesz znowu się zakochać.
- Nic ci nie jest? - niski głos wyrwał mnie z rozmyśleń.
- N-nie, nic, wszystko w porządku. Dziękuję.
- Nie dziękuj, to raczej ja powinienem przeprosić... Wynagrodzę ci to, jeśli chcesz.
- Nie ma co wynagradzać, to tylko upadek.
Chwycił moją dłoń... Miał taki przyjemny dotyk...
- Tylko upadek? - spytał. Moja dłoń była cała obdarta, z małej rany leciała krew.
- Tak, nic mi nie jest.
- Gdyby nic ci nie było to nie miałabyś teraz obdartej ręki. Odprowadzić cię do domu? - zarumieniłam się, zagryzłam wargi, ale nie udzieliłam odpowiedzi. Zaśmiał się - Rozumiem, że to oznacza "tak"?
- Nie wiem.
- No to teraz już się mnie nie pozbędziesz. Chodźmy. A tak w ogóle to jestem Luke - podał mi rękę.
- River, miło mi.
Droga do mojego domu minęła na miłej rozmowie w Luke'iem. Okazało się, że był w moim typie. Rozmawialiśmy o muzyce, o zainteresowaniach, trochę o tolerancji... Luke słuchał tych samych zespołów co ja, miał podobne poglądy i upodobania. Chciałabym, żeby został moim przyjacielem. Był do tego idealny.
- To już tutaj? - zapytał chłopak.
- Tak, to tu - odpowiedziałam zmartwiona faktem, że zaraz Luke pójdzie, a ja wrócę do domu.
- No to ja już będę leciał.
- Okej, trzymaj się, Luke - uśmiechnęłam się i odwróciłam się, by otworzyć drzwi.
- Zaczekaj! Daj mi swój numer.
- Nie.
- Dlaczego?
- To ty dasz mi swój - rzekłam. Chłopak się roześmiał.
- Dobrze, daj telefon, wpiszę. Napisz jak będziesz miała chwilę, co?
- Jasne, jasne. Cześć.
- Do zobaczenia, River.
Posłałam mu ostatni uśmiech i zniknęłam za drzwiami.
"Do zobaczenia, River." Czyżbyśmy mieli się jeszcze kiedyś spotkać? Szczerze, to miałam taką nadzieję.
Cholera, Riv, znowu to robisz! Dajesz sobie nadzieję, zupełnie niepotrzebnie. Wyrosłaś już z tego. Wyrosłaś z zakochiwania się. Prawdziwa miłość nie istnieje.
_
18:47
Do: Carolyn
Hej Caro! Jak ci minął dzień? :)
_
18:49
Do: River
Nie pytaj. Masakra jakaś. Mam dosyć. Spotkamy się jutro?
_
18:50
Do: Carolyn
Koniecznie. Musze ci coś powiedzieć, haha :3
_
18:50
Do: River
Co się stało? Mów, mów, teraz, nie wytrzymam do jutra!
_
18:52
Do: Carolyn
Musisz xD Dobranoc xoxo
_
18:53
Do: River
Riv, no błagam cię!
_
18:59
Do: River
River, serio już śpisz?!
_
19:30
Do: River
RIVER, JESTEŚ TAM??
_________________________
23:30
Do: River
Miałaś napisać :)
_
23:35
Do: Luke
Luke? To ty?
_
23:37
Do: River
A spodziewasz się kogoś innego?
_
23:38
Do: Luke
Nie... ale... Skąd ty masz mój numer?
_
23:40
Do: River
No... wiesz... musiałem mieć coś, żeby się z Tobą skontaktować, jeśli nie napiszesz :)
_
"On chce się ze mną kontaktować! Nie wierzę!"
_
23:43
Do: Luke
Wybaczam xD
_
23:45
Do: River
Nie masz innego wyjścia, Riv ;)
_
"Zdrobnił moje imię! Co to znaczy??
River! Nie przesadzaj!"
_
23:58
Do: River
Dobranoc, kolorowych snów, River :)
_
”Kolorowych snów? Jeju!...
River, uspokuj się, jesteś głupia. "
_
0:00
Do: Luke
Dobranoc, Luke :)
"Stronger than before
When your life becomes a war
Set The World On Fire"
___________________________________
Jest 2 rozdział.
Jestem z niego średnio zadowolona, ale to do Was należy ocenianie. Powiem tylko tyle, że w najbliższym czasie będzie niespodzianka :)
Miłego dnia :)
Layla Black
EDIT: Zakładka "Bohaterowie" jest częściowo uzupełniona, zapraszam :)
EDIT: Zakładka "Bohaterowie" jest częściowo uzupełniona, zapraszam :)